Jaki prezent to „fajny prezent„? Chyba każdy, kto chociaż raz był zaproszony na jakieś ważne święto zadawał sobie to pytanie. Co warto dać, a co nie? Jaki przedmiot jest mile widziany, a jaki absolutnie zbędny?
A ja powiem tak – dobre jest to, co potrzebne. Jeśli zaś obdarowywany ma już wszystko, co potrzebne, dobre jest to, co spersonalizowane i wymarzone. Dla dziecka to, o czym śni po nocach i na co rzuca się zawsze w sklepie zabawkowym, ale koszt jest zbyt duży, by przyzwyczajać malucha, że będzie otrzymywał takie podarki na co dzień, bez okazji.
Długo nie rozumiałam, jak można dać komuś kubek, skarpety czy komplet pościeli, sztućce były już totalnym absurdem. Zrozumiałam, gdy zamieszkałam sama. Czasem priorytetem nie jest ładna poduszka, świeczki czy nowa książka, trzeba mieć przede wszystkim na czym jeść i pod czym spać, żeby móc myśleć o luksusach.
A zabawne prezenty? Te wszystkie śmieszne produkty ze sklepów z gadżetami – warte uwagi? Jak dla kogo. Do cna praktyczny człowiek nie ucieszy się raczej z drobiazgu, który służy do robienia innym żartów, za to towarzyski żartowniś będzie zachwycony.
Czym więc jest „fajny prezent„? Jak dla mnie – prezentem trafionym. Czymś, z czego obdarowana osoba się ucieszy. Zgodny z jej zainteresowaniami, potrzebami i wiekiem. Nie wyobrażam sobie wręczenia nawet najpiękniejszych skarpetek pięciolatkowi w prezencie, zaś pluszowe kajdanki – jak zabawne by nie były – nie będą zbyt dobrym prezentem dla świętobliwego singla.
Mimo tradycji „niespodzianki” warto zapytać osobę obdarowaną, czy jest coś, czego szczególnie potrzebuje lub dyskretnie popytać po jej bliższych znajomych. Dobrą koncepcją na fajny prezent, jeśli jego koszty są wysokie, jest popularna „zrzutka” i wspólne wręczenie wymarzonego przedmiotu.
Ostatnio popularne są także kupony na różne atrakcje – skok na bungee, wyjście na strzelnicę, sesję zdjęciową – taki prezent może być miłym zaskoczeniem i na pewno czymś bardziej wartym uwagi od popularnych kwiatów, kubka, skarpetek i krawatów.